„KOBIETY WRESZCIE POKAZUJĄ SWÓJ PUNKT WIDZENIA” – ROZMOWA Z RENATĄ GĄSIOROWSKĄ O ANIMACJI „CIPKA”

19 stycznia rozpocznie się festiwal kina niezależnego Sundance. W konkursowej sekcji Midnight Shorts znalazł się film animowany „Cipka” Renaty Gąsiorowskiej. O animacji rozmawiamy z reżyserką tuż przed wyjazdem do USA.

Dagmara Marcinek: Dlaczego „Cipka”? Ten film mógł mieć sto innych tytułów, a dostał taki, że niektórzy czują się w obowiązku go cenzurować.

Renata Gąsiorowska: Nie chodziło mi o sensację czy wzbudzanie jakichkolwiek kontrowersji. Taki był tytuł roboczy animacji, a w trakcie pracy nad filmem po prostu okazało się, że najbardziej pasuje i zmienianie go na bardziej “grzeczny” nie ma sensu. Również Mariusz Wilczyński, który jest, wraz z Joanną Jasińską, opiekunem projektu, upierał się, żebym go zostawiła, bo nie ma lepszego. I ja też tak uważam, wszelkiego rodzaju „muszelki” czy „pusie” brzmiały strasznie dziecinnie, po drugiej stronie do wyboru miałam słowa wulgarne, a pomiędzy tym jeszcze terminy medyczne. Nie było innego słowa, które byłoby przyjemne i odnosiło się do treści filmu. Angielski odpowiednik, „pussy” jest idealny, można powiedzieć publicznie i nikt się nawet nie wzdrygnie. Zostawiłam ten tytuł, bo uważam, że dużo zależy od języka, którym się posługujemy i dobrze byłoby wreszcie odczarować to słowo, nie ma w nim niczego strasznego.

Chciałaś odczarować też kobiecą seksualność? To chyba ciągle temat tabu.

Niestety tak. Obserwowałam to już w podstawówce i szkole średniej, sposób w jaki chłopcy rozmawiali o swojej seksualności, zdecydowanie różnił się od tego, jak o tym mówią dziewczyny. To znaczy my właściwie o tym nie rozmawiałyśmy, prędzej można było opowiedzieć o tym, że któraś straciła dziewictwo, ale już nie o tym, że sama się dotyka. A chłopcy rozmawiali o tym bez żadnego skrępowania.

Z dzisiejszej perspektywy wydaje mi się to dziwne, że kobiety mają problem z mówieniem o swojej seksualności, ale chyba zaczyna się to zmieniać. Zresztą nawet w animacji widzimy ofensywę filmów erotycznych stworzonych przez kobiety, np. Wioli Sowy czy Izy Plucińskiej.  W Lipsku widziałam przecudowny animowany dokument “The Clitoris” kanadyjskiej autorki Lori Malépart-Traversy, w którym występuje postać - łechtaczka, podobna do cipki z “Cipki”. Spotkałyśmy się na festiwalu i rozmawiałyśmy o tym, jakie to ciekawe, że obydwie wpadłyśmy na podobny pomysł praktycznie w tym samym czasie, w kompletnie różnych miejscach. Kobiety wreszcie pokazują swój punkt widzenia.

„Cipka” to więc animacja od kobiety dla kobiet?

Nie, choć faktycznie po seansach zostaje dużo dziewczyn i to one głównie zadają pytania. Ale zdarzają się też mężczyźni, którzy podchodzą i mówią, że film miał dla nich również wartość edukacyjną, pokazał seksualność z innej perspektywy. Czasami pada też pytanie, które mnie strasznie denerwuje -  czy zrobię teraz animację pod tytułem „Penis”. Przecież to nie moje zadanie, niech męski punkt widzenia przedstawiają sobie mężczyźni.

Co zainspirowało cię do przedstawienia właśnie takiej historii w filmie?

Dużą inspiracją podczas tworzenia animacji były dla mnie różne strony internetowe i blogi o kobiecej seksualności, pokazujące seks-pozytywną stronę życia. Trafiałam tam właśnie na poradniki, które radziły jak przygotować się do „seansu solo”, które przede wszystkim należy traktować jak “randkę z samą sobą”. Warto więc zapalić świece, wziąć kąpiel, puścić nastrojową muzykę, zadbać o swój komfort. To właśnie usiłuje w filmie robić moja bohaterka. Na pewno nie chciałam jednak wyśmiać tych poradników, ponieważ uważam, że to cenne porady, osobom, które np. wstydzą się swojego ciała, albo mają jakieś blokady przez konserwatywne wychowanie, mogą pomóc się wyzwolić. Wyciągnęłam z nich ich komediowy potencjał – wszelkiego rodzaju poradniki mają ten potencjał -  to wszystko, ta cała zaaranżowana randka może po prostu pójść źle i się nie udać.

W Twojej animacji tytułowa „Cipka” ożyła i stała się bohaterką filmu. Skąd pomysł, żeby tchnąć w nią życie?

Na samym początku postanowiłam zrobić film erotyczny, ale, mówiąc szczerze, nie chciało mi się animować dwóch postaci i dlatego zaczęłam robić film o masturbacji. Wydało mi się to też ciekawsze i mniej oklepane. Potem, w trakcie pracy nad filmem, przy tworzeniu szkiców, rysunków, nagle pojawiła się ta Cipka i stała się bohaterką animacji. W efekcie w filmie mamy właściwie trzech bohaterów.

Trzeci bohater to Szop-podglądacz, który pojawił się już w Twoim wcześniejszym filmie „Niezwykła noc”.

„Niezwykła noc” powstała na trzecim roku, awaryjnie i bardzo szybko, więc nie jestem do końca zadowolona z tego filmu. W nim pojawiła się już scena erotyczna i właśnie bohater, który potem został w mojej głowie i chciałam go wykorzystać ponownie, w filmie, który będzie już bardziej przemyślany. Ten Szop-podglądacz jest ucieleśnieniem koncepcji „male gaze”, czyli męskiego spojrzenia i pokazywania kobiecej seksualności z męskiego punktu widzenia, tak jak najczęściej widzimy to w mediach, serialach, teledyskach czy reklamach.

Animacja to feministyczny bunt przeciwko temu?

W wielu kulturach jest takie pojęcie jak „vagina dentata”, które odnosi się do mitu o uzębionej waginie, odgryzającej penisa. W tym micie wagina jest, między innymi, symbolem strachu mężczyzn przed kobiecą seksualnością. I w mojej animacji właśnie pojawiła się taka scena, w której Cipka zamienia się w potwora i odstrasza Szopa-podglądacza, czyli przepędza podporządkowanie strefy seksu tylko męskiemu punktowi widzenia. Cipka wyczuwa, że to on czai się za drzwiami, bo wie więcej od swojej właścicielki.      

Cipka wie więcej. Czy przez to chciałaś pokazać, że to seksualność kieruje życiem człowieka?

Nie, Cipka ciągle jest tylko częścią właścicielki. Chciałam pokazać tylko wyzwolenie się, nieograniczanie, przełamywanie tabu. Chciałam pokazać dziewczynę, która chce mieć orgazm, ale wszystko jej przeszkadza. Nie chciałam określać wieku w jakim jest główna bohaterka, czy ma dziewczynę albo chłopaka, czy jest w związku czy nie, czy w ogóle uprawiała kiedyś seks czy nie. Nie uważam, żeby to w ogóle było ważne w tym filmie.

A co jest jeszcze w nim ważne? Czy jest to film polityczny?

W momencie powstawania filmu na pewno nie był, bo pierwsze pomysły pojawiły się w wakacje na czwartym roku, a animacja została ukończona jeszcze przed wyborami. To miała być moja autorska wizja, a nie film z tezą. A teraz na zagranicznych festiwalach często się mnie pytają właśnie o to, czy film jest polityczny. Nie miał być, ale jeśli taki się zrobił, nie uciekam od tego. Nagle okazało się, że kobieca seksualność niestety dalej jest tematem politycznym. Ale to pokazuje też, jak bardzo odbiór filmu zależy od momentu, w którym jest oglądany.

Film to historia dla dorosłych, ale opowiedziałaś ją animacją namalowaną pisakami, wyglądającą trochę jak kreskówka dla dzieci.

Tło animacji, mieszkanie, wszystko namalowane jest pisakami, bo chciałam, żeby było jak najprostsze, nie zaprzątało uwagi. To dlatego też meble wyglądają jak z Ikei. Natomiast w scenie orgazmu pojawiają się abstrakcje i szaleństwo – to efekt inspiracji filmami Normana McLarena. W tej scenie wchodzimy do głowy bohaterki. Jeśli chodzi o zabawne postacie, to taki jest mój styl, widać go we wszystkich poprzednich animacjach. Wynika to z moich komiksowych inspiracji, choć gdy jeszcze nie studiowałam animacji, tworzyłam bardziej skomplikowane rysunki. Teraz chodzi też o prostotę, o to, żebym mogła sama animować postaci i nie trwało to dziesięć lat. Choć włoski Cipki przysporzyły wielu kłopotów…

A nie jest też tak, że łatwiej mówić o trudnych rzeczach prostymi środkami?

Zdecydowanie. Nie wyobrażam sobie zrobienia filmu z tym scenariuszem z wykorzystaniem np. prawdziwej aktorki. Ale jest tak, że im prostszy rysunek i postać, widzowi łatwiej się utożsamić. I nie chodzi tutaj tylko o to, że film jest o seksie, ale także o to, że kreskówkowe postaci pozwalają publiczności na to, by sama je wypełniła swoimi doświadczeniami, wspomnieniami i przemyśleniami.

Udało się, bo film zdobył mnóstwo nagród, m.in. na AFI Fest czy DOK Leipzig. Spodziewałaś się takiego sukcesu?

Zupełnie nie, widziałam go może na festiwalach feministycznych, kobiecych, takich jak na przykład Tricky Women. Myślałam może o festiwalach filmów porno, ale jest chyba jest za grzeczny. Moja mama po obejrzeniu filmu powiedziała, że to takie poczciwe porno i jej się podoba, ale tytuł jest brzydki i się przez to nie dostanie na żadne festiwale. Rozmawiałam z nią o tym i przedstawiłam swoje argumenty i ona po jakimś czasie zmieniła zdanie. Teraz jak rozmawiamy przez telefon to pyta się jak tam  “Cipka” radzi sobie na festiwalach i swobodnie używa tego słowa. Film spełnił więc taką mini misję edukacyjną wśród najbliższej rodziny! Uważam, że to też sukces!

Szczególnie, że film zakwalifikował się na jeden z najbardziej prestiżowych festiwali kina niezależnego Sundance. Denerwujesz się przed wyjazdem?

Trochę tak, zobaczymy co z tego wyniknie. Ale nie denerwuję się spotkaniami Q&A, bo trochę już ich mam za sobą. Choć czasami pytania od widzów mnie zaskakują, jak np. to czemu moja bohaterka ma taki świński nosek. Naprawdę nie wiem, po prostu tak akurat rysuję nosy :)