ROZMOWA Z GRZEGORZEM WACŁAWKIEM – PREZESEM SPPA

Wczoraj na stronie PISF ukazał się wywiad z Grzegorzem Wacławkiem – prezesem Stowarzyszenia Producentów Polskiej Animacji (SPPA). O kondycji rynku animowanego w Polsce rozmawiała z Wacławkiem Kalina Cybulska.

Jak polski film animowany jest postrzegany w kraju i za granicą?

To jest pytanie wielopłaszczyznowe. Wydaje mi się, że za granicą polska animacja cały czas ma bardzo dobry PR, oczywiście, jeżeli rozmawiamy w kontekście świata branżowego. PR, który pozostał jeszcze z czasów przed 89 rokiem, co wiąże się z jeszcze jednym aspektem - przez wielu starszych przedstawicieli branży polska animacja jest postrzegana jako bardzo artystyczna, melancholijna i smutna, co nie do końca odzwierciedla obecne czasy. Również dlatego powołaliśmy Stowarzyszenie Producentów Polskiej Animacji, ponieważ chcemy uświadamiać, że animacja w Polsce już się zmieniła.
 
Nasze Stowarzyszenie zrzesza wielu młodych przedstawicieli branży, reprezentujących młode firmy, które starają się tworzyć produkty na światowym poziomie, zarówno pod kątem fabularnym, jak i jakości samej animacji. Jeśli chodzi o Polskę, to wydaje mi się, że powszechnie animację postrzega się u nas jako bajki dla dzieci, a generalizując sama animacja nie jest bardzo zauważalna. Dwie marki, które na pewno istnieją w szerokiej świadomości to Se-ma-for oraz Platige Image. Również na świecie te dwie firmy są najbardziej rozpoznawalne i wydaje mi się, że trzeba o takie marki dbać. Firm produkujących animację w Polsce jest oczywiście dużo więcej i mamy nadzieję, że w najbliższym czasie również i one zaistnieją w szerszej świadomości.
 
Stowarzyszenie powstało m.in. po to, by zadbać o PR, zarówno w Polsce, jak i za granicą, pokazać, jak bardzo polska animacja jest różnorodna, jak wiele nowych i ciekawych produkcji u nas powstaje, niekoniecznie smutnych i w ubogiej palecie barwnej. Pamiętajmy o tym, że polskie animacje zdobywają na międzynarodowych festiwalach ogromną część nagród dla polskich filmów w ogóle. To stanowi ogromny potencjał promocyjny dla Polski jako marki.

Jakie są luki polskiego rynku animacji?

Kino familijne na świecie, w tym w znacznej mierze filmy animowane, to jedna z najbardziej dochodowych gałęzi rynku filmowego w ogóle. Również w naszych kinach jest dużo takich filmów i one przynoszą spore dochody. Problem polega na tym, że nie są to produkcje polskie. Wiele spośród firm u nas zrzeszonych pracuje już nad takimi produkcjami pełnometrażowymi i myślę, że one niedługo zaczną być widoczne. Z pewnością brakuje nam odpowiedniej edukacji. Wszyscy uważamy, że na rynku ciężko jest znaleźć ludzi, którzy są dobrze przygotowani do pracy w dziedzinie animacji. Jako Stowarzyszenie chcielibyśmy nad tym pracować.

W jaki sposób?

Powstała m.in. podstawa programowa, która umożliwia wprowadzenie nauczania animacji w liceach plastycznych w cyklu pięcioletnim. Jako Stowarzyszenie chcemy zachęcić dyrektorów do tego, aby wprowadzali ten cykl do szkół, ponieważ pozwoli to absolwentowi liceum plastycznego wejść na rynek od razu po szkole, bez konieczności douczania się w takim zakresie, w jakim ma to miejsce teraz. Myślimy także o szerszym zakresie wprowadzania animacji na Akademiach Sztuk Pięknych. Chcielibyśmy doprowadzić do tego, aby studenci mogli w ramach toku studiów odbywać staże w naszych firmach, gdzie zobaczyliby, jak to wygląda w praktyce.
 
Razem z Krakowską Fundacją Filmową i Krakowskim Festiwalem Filmowym chcemy w ramach tegorocznej edycji Industry Zone zorganizować wydarzenie skierowane do studentów animacji i producentów - wiemy jak bardzo tego typu spotkania są potrzebne. Na zeszłorocznym festiwalu VAFA - pierwszej w Warszawie branżowej imprezie poświęconej animacji w wymiarze bardziej komercyjnym - nasi producenci na konkretnych przykładach opowiadali o powstawaniu produkcji. Widownia była pełna młodych ludzi, zatem wierzymy, że takie spotkania mogą przynieść konkretny efekt.
 
Prowadzimy rozmowy z organizacją MIPCOM z Cannes, która robi tam największe na świecie targi poświęcone animacji, gdzie w ciągu trzech dni producenci i dystrybutorzy mają dostęp do bazy ponad 1000 produkcji animowanych z całego świata, na różnym etapie rozwoju. Chcielibyśmy umożliwić dziesięciu studentom na pierwszym roku wyjazd na te targi. Pozwoliłoby im to na poznanie ludzi z branży, zobaczenie, jak wygląda ten rynek, co się produkuje. Ja sam kończąc szkołę nie miałem takiej świadomości. Dopiero, kiedy zacząłem się udzielać jako producent i wyjeżdżać na zagraniczne imprezy, uświadomiłem sobie, jak niesamowity jest to rynek. Jest na nim mnóstwo możliwości, a spektrum projektów, które powstają, jest olbrzymie. Myślę, że jeżeli młody człowiek na pierwszym roku studiów zobaczy, co się produkuje, jakie są możliwości, to cykl jego edukowania siebie samego przez okres studiów może być zupełnie inny. Zobaczy, że animacja nie musi być traktowana tylko jako film artystyczny. Może być też rozumiana jako produkt, który można sprzedać.

Na stronie SPPA można przeczytać, że chcecie również zapewnić wsparcie i pomoc przy organizowaniu kanału tematycznego telewizyjnego i internetowego promującego i prezentującego polską twórczość dla dzieci i młodzieży.

Cały czas prowadzimy rozmowy w TVP i szukamy możliwości wpływu na TVP ABC, ale jest to zadanie długofalowe. TVP zawsze posługiwało się argumentem, że nie ma gdzie emitować animacji, bo nie ma właściwego pasma do tego. W momencie, kiedy powstało TVP ABC, okazało się w pierwszym roku, że cały budżet został wydany na zakup animacji sprzed 89 roku. Jako Stowarzyszenie sądzimy, że TVP powinno inwestować też w polską animację współczesną, bo jest bardzo dobra jakościowo. Na rynku jest dużo animacyjnych produktów, które można pozyskiwać za niewielkie pieniądze, jednak jest to ślepa uliczka. Telewizja publiczna powinna współuczestniczyć w dbaniu o lokalny rynek i o to, co się na nim produkuje, a nie tylko bazować na zachodnich produkcjach, często sprzedawanych za bardzo niewielkie pieniądze przez duże koncerny, którym zależy na tym, żeby emitować swój kontent niemalże za darmo, bo zarabiają zupełnie na czymś innym. My jesteśmy za mali w skali, żeby konkurować z takim podejściem na rynku. Po prostu nas na to nie stać.

Pełną wersję wywiadu można przeczytać na stronie PISF